Coffee table book w praktyce, czyli recenzja albumu Mrs. Howard, Room by Room

Chciałabym napisać, że przeglądając album Mrs. Howard, Room by Room Phoebe Howard miałam wypieki na twarzy i przyśpieszony puls. Chciałabym napisać, że spędziłam kilka godzin, delektując się wspaniałymi wnętrzami.

Nie napiszę nic z tych rzeczy. Pozwólcie jednak, że zacznę od początku.

Aranżacja stolika czy konsoli nie może obejść się bez specjalnych książek tzw. coffee table books. Bardzo lubię we wnętrzach mini aranżacje z użyciem książek i dlatego postanowiłam zaopatrzyć się w albumy wnętrzarskie.

Niestety w realizacji tego pomysłu już na początku pojawiły się przeszkody. Nie mogłam sobie ot tak po prostu pójść do księgarni, przeglądnąć kilkanaście albumów i kupić te, które rzeczywiście zrobiły na mnie wrażenie i do których z przyjemnością bym powracała. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta — takich albumów nie znajdziesz w naszych księgarniach.

Co pozostaje?

Możliwości zakupu przez internet jest sporo, ale wszystkie mają jeden wspólny mianownik jakim jest kupowanie kota w worku. Możliwość przeglądnięcia kilku stron na amazon.com to zdecydowanie niewystarczająca opcja, aby zapoznać się z zawartością. Opinie też nie pomagają w wyborze, gdyż są zbyt ogólnikowe. Pozostaje strzał w ciemno — „po okładce”, gdyż akurat w tym przypadku okładka ma znaczenie.

Pisząc o internetowych zakupach, mam na myśli głównie zagraniczne serwisy, bo na naszym rodzimym Allegro takie albumy trzeba raczej „upolować”, a nie „normalnie” kupić.

Postanowiłam rozpocząć zakupy od albumu Mrs. Howard, Room by Room, który wpadł mi w oko w kilku w aranżacjach. 272 strony i zdjęcia tematycznie podzielone według pomieszczeń — zapowiadało się interesująco.

Swoje wirtualne kroki skierowałam do eBay, gdzie 7 lutego kupiłam za 142 zł (cena z przesyłką) wybrany wcześniej tytuł. Trzy dni później otrzymałam mail z informacją o tym, że paczka została wysłana i po ponad miesiącu oczekiwania (dokładnie 16 marca) przesyłka do mnie dotarła.

Dotarła to za dużo powiedziane — była to paczka wielkogabarytowa, więc nie została przyniesiona przez listonosza, lecz dostałam jedynie awizo. Pognałam więc na pocztę i z powrotem do domu w najszybszym możliwym tempie, otworzyłam przesyłkę, zaczęłam przeglądać album i co? I nic.

Gdybym miała taką książkę 10 lat temu pewnie byłabym zachwycona, lecz obecnie… 15 minut na Pinterest daje mi więcej inspiracji niż cały ten album. Trudno mi jednoznacznie określić z czego to wynika. Wnętrza klasyczne, więc w teorii powinny być ponadczasowe. W praktyce czułam się jakbym oglądała babciny album, choć książkę wydano w 2015 roku!

Na pewno na te odczucia miały wpływ kolory i światło.

Dużo wnętrz jest ciemnych — składają się na to ciemne meble, dodatki i ściany w intensywnych kolorach. Nie twierdzę oczywiście, że te wnętrza są złe same w sobie, lecz mnie one po prostu nie inspirują.

Duże szafy, masywne kanapy i fotele przytłaczają optycznie wiele pomieszczeń zaprezentowanych w tym albumie.

Takie wnętrza również nie przykują na dłużej mojego wzroku.

Czy jest zatem coś co moim zdaniem zasługuje na uwagę?

Tak — są to detale w postaci np. krzeseł, foteli, stolików czy lamp. Takich perełek nie znajdziesz w naszych salonach meblowych. Nawiasem mówiąc, nie mam pojęcia dlaczego. Dlaczego od szeregu lat w sklepach dostępne są koszmarne, nijakie wersalki, wielkie skórzane kanapy i równie olbrzymie fotele mające się nijak do wielkości mieszkania przeciętnego Polaka. O lampach to już nawet nie wspomnę, bo problem (tak to jest problem i to duży) wymaga osobnego wpisu…

Wracając do recenzji.

Oczywiście, by nie być niesprawiedliwą w swojej opinii, były wnętrza, które oglądałam z uwagą. Niestety były w mniejszości.

Podsumowując — kupując ten album miałam nadzieję na parę godzin przyjemnie spędzonego czasu. Tak się nie stało. Trudno. Pozostanę wierna internetowym inspiracjom.

A książka?

Będzie pięknie prezentować się na stoliku kawowym. Jasne, niebiesko-białe wnętrze na okładce, gołąbkowy grzbiet z białym tytułem, odpowiednia wielkość (30 x 24 cm). Czego chcieć więcej?

Chyba tylko kolejnej…

Pozdrawiam Was,
Iwona