Duże szuflady w kuchni

Dzisiejszy poranek nie zachęca do spacerów. Siedzę więc w kuchni, piję ciepłą herbatę i przyglądam się kuchennym meblom. W mojej kuchni królują duże szuflady, więc w dzisiejszym poście chciałabym podzielić się z Wami swoim doświadczeniem w tym temacie.

Do tego, że szuflady są dużo wygodniejsze od szafek nie muszę Cię chyba przekonywać? Jeśli jednak do tej pory nie miałaś takiego rozwiązania, napiszę w dużym uproszczeniu, że dzięki szufladom możesz mieć łatwiejszy dostęp do kuchennych akcesoriów. Nie musisz wyciągać na kolanach „pół szafki”, żeby wydobyć z jej wnętrza potrzebny przedmiot.

Jednak szuflada, szufladzie nierówna.

W mojej poprzedniej kuchni miałam typowe szuflady o szerokości 60 cm. Znałam więc zalety tego rozwiązania, ale… nie do końca byłam zadowolona. Pierwszy problem był taki, że w takiej szufladzie większe garnki nie mieściły się obok siebie i musiały stać jedne na drugich, a na dodatek w określonym ustawieniu względem siebie. Nie można było ot tak sobie wyjąć wszystkiego i dowolnie włożyć, bo można było zostać z garnkiem w ręce. Wiesz o czym mówię, prawda?

Po drugie — duża ilość szuflad i szafek (tak, miałam też i szafki) powodowała „rozproszenie” kuchennych akcesoriów i konieczność otwierania prawie wszystkiego w celu skompletowania wszystkich potrzebnych np. do przygotowania obiadu elementów. Jeśli na dodatek inni domownicy nie pamiętali skąd coś wyciągnęli, a potem włożyli tam, gdzie wydawało im się, że to coś leżało to… możesz się domyślić.

Duże szuflady eliminują pierwszy problem, drugi ograniczają.

Wiem o czym piszę, gdyż w obecnej kuchni mam 9 szuflad o szerokości 120 cm i 3 szuflady o szerokości 80 cm. Mieszczę w nich prawie wszystko.

W szerokiej szufladzie mogę teraz ustawić garnki, kubki, czy talerze z większym luzem i nie ma większego znaczenia, czy rączka patelni jest przekręcona w tę, czy inną stronę, bo i tak się zmieści.

Wielkość powoduje, że mogę sobie tematycznie zagospodarować szuflady. Przykładowo — w jednej trzymam tylko talerze, w innej miski i miseczki, w kolejnej garnki, a w następnej kubki i wszystkie akcesoria związane z kawą i herbatą. Nie chcę tutaj wdawać się w szczegóły i opisywać drobiazgowo zawartość każdej szuflady, bo nie o to mi chodzi. Chciałam tylko przybliżyć Ci zaletę związaną z takim tematycznym zagospodarowaniem szuflad. Oczywiście nie twierdzę, że w małych szufladach nie można osiągnąć takiej „segregacji” — można, lecz na mniejszą skalę, a skala w tym wypadku decyduje o lepszej lub gorszej funkcjonalności.

Czy duże szuflady mają same plusy?

Oczywiście, że nie. Każdy kij ma dwa końce.

Ich największa zaleta, czyli wielkość jest równocześnie ich największym minusem. Moim zdaniem nie nadają się do niewielkiej kuchni czy aneksu — nie byłoby na nie przede wszystkim miejsca, a nawet gdyby się teoretycznie znalazło, nie wyglądałyby tam najlepiej. Duże szuflady potrzebują większej przestrzeni.

Kolejny minus to ich koszt. Szuflady, jakie by nie były, zawsze będą droższe od szafek, jednak w przypadku dużych szuflad ważna jest ich jakość, gdyż muszą wytrzymać duże obciążenia i mechanizmy w nich zastosowane muszą być dobrej jakości, a z jakością nieodłącznie związana jest cena.

Ostatni minus, który przychodzi mi do głowy to kwestia uchwytów do takich szuflad, gdyż nie wszystkie rodzaje będą się nadawać. O małych gałeczkach możesz raczej zapomnieć. Duża szuflada ma swoją wagę i żeby ją wysunąć trzeba złapać za „coś konkretnego”. Wygodniejsze są więc dłuższe uchwyty, które ciągną większą płaszczyznę szuflady (nie umiem tego inaczej opisać). Przed wyborem konkretnych uchwytów radzę Ci wybrać się do studia kuchennego i sprawdzić w praktyce to, o czym teraz piszę. Ten z pozoru mały szczegół może wpłynąć na późniejszą wygodę otwierania szuflad.

Patrzę teraz na tekst, który do tej pory napisałam i widzę, że minusom poświęciłam sporo miejsca. Czy to oznacza, że duże szuflady nie są jednak takie dobre?… Ależ są. Nie zamieniłabym ich na mniejsze odpowiedniki, tak samo jak mając indukcję, nie powróciłabym do płyty ceramicznej.

Mówi się, że człowiek szybko przyzwyczaja się do dobrych rzeczy. I to prawda. Duże szuflady są taką „dobrą rzeczą” i mogę to rozwiązanie szczerze polecić.

Pozdrawiam Was,
Iwona

PS Dla pełnego obrazu dodam, że nie mam górnych szafek, więc moje szuflady dzielnie wspiera spiżarka, która choć nieduża, okazała się być bardzo użytecznym pomieszczeniem (i zasługuje na osobny post).